Ej! Wiecie, że Wam ostatnio nieźle naściemniałam? Nie specjalnie, ale… Przy okazji wpisu z kombinezonem wspomniałam, że spodenki tegoż dają iluzję sukienki w wersji mini, której bym nie założyła. I ja naprawdę byłam o tym przekonana! Do momentu przygotowywania dzisiejszego wpisu z sukienką… mini? 😅 Na szczęście w tym samym wpisie przyznałam, że tylko krowa nie zmienia zdania. No więc wiecie… krową to ja nie jestem. 😄 Ale kłamczuchą też się nie czuję. Ewentualnie baaardzo zapominalskim roztrzepańcem. 😅
Do karmienia – po raz trzeci
Przewrotnie – no bo przecież nie jest to dopiero trzecia rzecz uszyta przeze mnie z myślą o karmieniu. A więc czemu „po raz trzeci”? Ano dlatego, że z wykroju na zakładaną bluzę z kapturem skorzystałam wcześniej już dwa razy. Raz – w wersji kwiatowej. Za drugim razem w obroty poszedł welur (nie pokazywałam jeszcze tej wersji na blogu, bo pogoda totalnie „weluro-lubna” nie jest). No i wreszcie – zmierzając do końca tej wyliczanki – przy podejściu nr 3 postawiłam na sukienkę.
Nad jej praktycznym wymiarem związanym z karmieniem nie będę się rozwodzić – wszystko co mogłam na ten temat powiedzieć zawarłam już w poście z bluzą w kwiaty). Sprawdza się – i tyle. 🙂
Mini na sportowo
Zakładaną sukienkę uszyłam z myślą o zwykłym, codziennym użytkowaniu. Miała być praktyczna i ZUPEŁNIE nieelegancka – w skrócie: taka, żebym na placu zabaw nie wyglądała jakbym dopiero co urwała się z biura. 🙂
Podświadomie zazwyczaj szyję kiecki, które idealnie pasują i do butów na obcasie, i do sportowych. Tej z obcasem czy sandałami raczej nie widzę. Idealnie za to komponuje się z moimi ukochanymi trampkami czy sneakersami. 100% wygody. 🙂
Już przy okazji kopertowej sukienki do karmienia wspominałam Wam, że kiedy tylko mogę stawiam na płaskie obuwie. Jest to najwygodniejsza i najbardziej spójna z moim stylem opcja, która idealnie łączy się m.in. z dzisiejszą sukienką. W mojej garderobie królują przede wszystkim trampki, ale od około roku coraz mocniej ciągnie mnie w stronę bardziej sportowych wizualnie sneakersów. Ogromny wybór tego typu obuwia znajdziecie w sklepie 1but.pl, który jest partnerem dzisiejszego wpisu. Zerknijcie tam koniecznie, jeżeli rozglądacie się za jakimiś nowymi „butowymi” ulubieńcami. 🙂
Sportowa mini z kapturem – szczegóły
Dzisiejsza sukienka powstała z połączenia bluzy, o której już wspominałam i spódnicy uszytej na bazie dwóch prostokątów z trzema kontrafałdami ulokowanymi na środku każdego z nich.
„Sznurek” zrobiłam z tej samej dzianiny, z której uszyłam całą sukienkę (cienka pętelka w jasnoszarym melanżu). Końcówki obwiązałam nicią w kolorze karmelowym – w tym przypadku jest to tylko i wyłącznie element dekoracyjny – nic by się z tymi „sznurkami” nie stało bez tego typu zabezpieczenia. Kolor nici idealnie zgrywa się jednak z kolorem metki naszytej na dole kiecki.
Nauczona doświadczeniem sukienkę wyposażyłam w kieszenie – tym razem ulokowane w karczkach biodrowych. No bo co to za wygoda, kiedy kieszeni brak…? 🙂
Sukienkę uszyłam już chyba w lutym/marcu, ale do tej pory nie miałam okazji jej obfotografować. Nosiłam ją na przełomie zimy i hmmm… wiosny/lata (w sumie wiosny tego roku było niewiele…?) dosyć często, ale jakoś zawsze nie po drodze było mi z aparatem. Później z kolei nadeszła do nas fala upałów i sukienka swoje musiała odleżeć w szafie. Jak tylko pojawiło się kilka ciepłych, ale okraszonych lekkim wiatrem dni – wróciła do gry.
A jednak – MINI!
Pierwsze miesiące, kiedy nosiłam tę kieckę, były jeszcze na tyle chłodne, że łączyłam ją z kryjącymi rajstopami. Dopiero kiedy wyciągnęłam ją z szafy kilka dni temu i założyłam w połączeniu z gołymi nogami zauważyłam, jak krótka tak naprawdę jest. No, mini – jak nic! A tak się zarzekałam… 🙂 Wiadomo – dla osób bardziej wprawionych w „miniowaniu” 😜 taka długość byłaby pewnie rozgrzewką, ale dla mnie była to do tej pory nieprzekraczalna granica. Czuję się jednak w tej sukience – o dziwo – całkiem komfortowo, więc nie będę nawet próbować jej modyfikować.
Hej! Właśnie mnie olśniło, że przecież ja Wam już nawet pokazywałam jedną mini w moim wykonaniu. Pamiętacie tę spódnicę z koła? Od długości do kolana ewoluowała do takiej mikro mini… Nie mam jej już nawet w szafie, bo zdecydowanie nie była to moja długość. Mężowi się podobała, ale to w końcu nie on miał ją nosić. 🙂
…
Jestem ciekawa jak Wam się podoba moja dzisiejsza sukienka – za krótka, za długa (😅), …ok?
No i jak to jest u Was z tymi kieckami i butami – wolicie obcasy czy płaskie buty? Eleganckie i dziewczęce sandałki czy trampki?
Dajcie koniecznie znać!
Do zobaczenia w kolejnych wpisach!
Dominika
••• Partnerem dzisiejszego wpisu jest sklep 1but.pl •••
Jeżeli chcecie pozostać ze mną w kontakcie i nie przegapić kolejnych postów (oraz moich szyciowych poczynań) obserwujcie mnie na Facebooku i Instagramie (gdzie ostatnio chętnie dzielę się z Wami wieloma rzeczami za pomocą stories).
Zachęcam też do kontaktu bezpośredniego – czy to za pomocą maila, czy fb – zawsze chętnie porozmawiam 🙂