#4 Dekatyzacja – czy jest potrzebna?

No dobrze – przyznajemy się bez bicia – kto pomija dekatyzację w procesie szycia? Biczuję się w tym momencie w myślach, bo – wstyd się przyznać, ale taka prawda – do niedawna całkowicie ignorowałam ten temat. Na szczęście moja opieszałość nie doprowadziła do żadnej „po-szyciowej” katastrofy – w porę się opamiętałam. 🙂 Przychodzę dziś więc do Was z garścią teorii na temat tego tajemniczego zagadnienia mając nadzieję, że nawrócę conajmniej jedną zbłąkaną wśród gąszczu szyciowych porad owieczkę… Jest tu w ogóle ktoś taki? 🙂

DEKATYZACJA – co to takiego?

Według Wikipedii:


Dekatyzacja – poddawanie tkaniny działaniu gorącej (ok. 60 °C) wody, pary wodnej i zimnej wody, mające doprowadzić do skurczenia się włókien i stabilizacji ich wymiarów. Ma to na celu uniknięcie zbiegania się tkaniny w okresie użytkowania.


Dekatyzując materiały przed szyciem nie tylko pozwalamy włóknom w nich zwartym odpowiednio się obkurczyć (dzięki temu gotowe ubranie nie zmniejszy nam się nagle po pierwszym praniu o jeden rozmiar), ale także usuwamy z ich powierzchni brud nagromadzony podczas transportu i „leżakowania” w magazynach i sklepach oraz nadmiar farby (to z kolei zapobiec może późniejszemu farbowaniu podczas prania lub znacznie je zmniejszy).

DEKATYZACJA – jak to się robi?

Znane są mi trzy sposoby dekatyzacji:

  1. Prasowanie materiału z użyciem pary
  2. Pranie w odpowiednio wysokiej temperaturze
  3. Namaczanie w gorącej wodzie i płukanie w zimnej

Osobiście najbardziej odpowiada mi metoda nr 2 – zapewnia nie tylko obkurczenie włókien, ale także czyści z ewentualnego brudu czy nadmiaru farby. Materiały piorę w takiej temperaturze, w jakiej prać będę gotowe ubranie (kupując tkaninę czy dzianinę w sklepie powinniśmy uzyskać informacje na temat zaleceń dotyczących prania – najłatwiej jest przy zakupach online). Piorę standardowo – z użyciem proszku oraz płynu do płukania. Następnie suszę mokry materiał i prasuję w momencie, kiedy nie jest jeszcze wysuszony „na wiór” – wtedy jest znacznie łatwiej rozprostować ewentualne zagniecenia. 🙂

Wyprane tkaniny i dzianiny posiadają jak dla mnie tylko jeden minus (w użytkowaniu ubrań będący jednak plusem) – stają się bardziej „lejące”, przez co trudniej się je kroi i szyje. Jest jednak na to sposób – można spryskać zdekatyzowany materiał krochmalem w sprayu  (np. Domol). Sposób podsunęła mi kiedyś Agnieszka z bloga ByMondfee. 🙂

Czy trzeba dekatyzować wszystkie materiały?

dekatyzacja

Teoretycznie dekatyzujemy tkaniny i dzianiny z włókien naturalnych, czyli np. bawełnę, len… Jeżeli kiedykolwiek mieliście do czynienia z tymi włóknami wiecie, że potrafią naprawdę znacznie się obkurczyć w praniu. W praktyce jednak polecałabym dekatyzować także materiały z włókien sztucznych – może i mniej się kurczą (co nie znaczy, że wcale – widać to doskonale chociażby na przykładzie podszewek poliestrowych), ale brudzą się i kurzą nie mniej – a kto chciałby babrać się w nie wiadomo czym podczas szycia i przymiarek? Oprócz mnie jeszcze całkiem niedawno, oczywiście. 🙂 Bleee…:)dekatyzacja

Czy dekatyzacja jest potrzebna?

Jeżeli pomimo przytoczonych powyżej argumentów nadal uważacie, że dekatyzacja jest niepotrzebna, nic niestety na to nie poradzę. 🙂 Gwarantuję Wam jednak, że w końcu – tak jak i ja – będziecie musieli i chcieli się z tym zagadnieniem zmierzyć. Mam nadzieję, że zrobicie to zanim Wasza dopieszczana dniami i nocami koszula czy sukienka po praniu stanie się o rozmiar za mała. 🙂

Na dziś tyle. Podzielcie się ze mną Waszymi doświadczeniami w tym temacie. Tak jak już powyżej wspominałam – jestem świeżo upieczoną „dekatyzującą”, więc coś mogło mi umknąć. 🙂

Do następnego!

Dominika

Ps. Bliźniacze sukienki dla mnie i Hani czekają na wieszakach aż wróci do nas (przynajmniej) wiosna. Póki co Trójmiasto tonie w deszczu, a ja zaczytuję się w prognozach pogody. Trzymajcie kciuki za słońce nad morzem! 🙂

Może zainteresuje Cię jeszcze...

9 komentarzy

  1. Ewa Szczors

    U mnie zależy od okazji i czasu. Czasami piorę w pralce (+ prasowanie z parą), często przepieram w gorącej wodzie z detergentem (+prasowanie z parą) a najczęściej (szczególnie kiedy wiem, że mój uszytek i tak od razu zostanie wyprany) robię żelazkiem z dużą ilością pary 🙂 na razie jest ok 😉

    1. I oby dalej bez niemiłych niespodzianek 🙂

  2. w szyciu do pewnych wytycznych trzeba po prostu dojrzeć 😉 ja przez długi czas nie mogłam przebrnąć przez etap prasowania, teraz nie ma opcji żebym nie wyprasowała materiału który szyję, ale trochę to trwało nim spokorniałam 🙂

    1. Im dalej w las, tym więcej niedociągnięć i rzeczy do poprawienia widać. Stąd też pewnie ta pokora 🙂

  3. Chwilę przed Tobą opublikowałam post o dekatyzacji i pewnej przygodzie jaka mnie spotkała. Zapraszam w wolnej chwili 🙂 http://takaszaramysz.blogspot.com/2016/05/prasowanie-i-dekatyzacja.html

  4. Ja jestem dość pedantyczną i skrupulatną osobą, która jak tylko rozpoczęła swoją przyjaźń z maszyną, automatycznie zakolegowała się z dekatyzacją. Jakiś czas temu za każdym razem prałam każdy nowy centymetr zakupionego materiału (nawet tego sztucznego) , po czym prasowałam z dużą ilością pary. Dzisiaj to nieco obchodzę i często namaczam materiał w gorącej wodzie – zgodnie z zaleceniami producenta a po wyschnięciu prasuję. Odkąd jednak napotkała mnie niemiła niespodzianka z farbującą tkaniną ( i gotową krwistoczerwoną lamówką bawełnianą ! ) gdy mam do dekatyzacji kilka różnych materiałów – odcinam po kilka cm2 z każdego z nich i robię tzw. herbatkę ze szmatek by sprawdzić czy jakaś nie farbuje i dopiero potem je namaczam/piorę, a po wyschnięciu prasuję. I nie ma zmiłuj- dekatyzacja musi być 🙂

    1. Na szczęście ominęły mnie tego typu przygody, jak Twoja z farbowaniem już po uszyciu (chociaż zdarzyło mi się, że akurat wyjątkowo uprałam ręcznie po raz pierwszy – także czerwoną – sukienkę Haniusi i uzyskałam krwistą wodę :)) Ja niby też jestem dokładna, ale jak widać pozostaję jednak w tyle za Tobą 😛

  5. Ja mam filozofię, która jest może trochę obok dekatyzacji. Nigdzie, w najlepszym sklepie, w najlepszej fabryce, nie ma sterylnych warunków. Tkanina zanim trafi do Ciebie przemierza kilka, kilkadziesiąt, kilkaset kilometrów. Jeśli więc chcesz mieć pewność, że zakładasz na siebie czyste ubranie, to upierz tkaninę przed szyciem. Naprawdę nie zawsze zabrudzenie jest widoczne, a odświeżona tkanina, nie tylko dojdzie do swoich właściwych parametrów, ale będzie po prostu czysta.

    1. Zgadzam się z Tobą w 100% i wzdrygam na myśl tych wszystkich tkanin, które zakładałam na siebie szyjąc zanim „nawróciłam się” na dekatyzację 😉

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *