Kombinezon kanapowiec :)

kombinezon kanapowiec

Kombinezon nr 2 – bo trzeci był pierwszym, a pierwszy…? Wisi w szafie i od zimy czeka na obfotografowanie (zarzekam się jednak, że noszę go z wielką przyjemnością!)… 🙂 Jako, że dziś mam zamiar pokazać Wam raczej swobodną wersję tzw. spodnium, przy okazji zerknąć też możecie na skrawek naszego nowego M. Niewielki, bo niewielki, ale jednak. Dziś zatem w roli głównej ja oraz mój kombi – kanapowiec w swoim naturalnym środowisku. 🙂

Kombinezon uszyłam z grafitowego jersey’u kupionego w Teofilowie (TU). Na całość zużyłam 2 metry, więc jak sami możecie sobie wykalkulować – kosztował mnie naprawdę niewiele. Niestety ostateczny koszt uszytej rzeczy niekoniecznie przekłada się na zadowolenie z efektu końcowego (odsyłam do posta „Czy szycie się opłaca”). O tym jednak dalej…

Wykrój to połączenie spodni z kombinezonu 6702 oraz bluzki, której formę oparłam na swoim t-shircie (pogłębiłam tylko [niestety] dekolt tyłu). W pasie znajduje się tunelik, w który wciągnęłam gumkę oraz „sznurek” zrobiony z tego samego jersey’u co całość, a wszystkie krawędzie zostawiłam surowe.

Cały kombinezon prezentuje się tak:

kombinezon kanapowiec

kombinezon kanapowiec

kombinezon kanapowiec

 

Jest naprawdę wygodny (co przy Hani jest na wagę złota), kolor bardzo mi się podoba i jest niezwykle praktyczny… Mam jednak co do niego także kilka zastrzeżeń – jak zauważyć mogliście między wierszami na początku tego tekstu. Co bym zatem w nim zmieniła?

  1. Rozmiar – wykroiłam spodnie w rozmiarze 40 (taki wynika z tabeli załączonej do wykroju) i odpowiednio szeroką bluzkę. Niestety – mimo, że przy dzianinie zamszowej, z jakiej szyłam pierwszą wersję tego wykroju, rozmiar dobrany był idealnie – dla jersey’u jest zbyt duży. Nie przewidziałam, że dzianina ta tak bardzo się powypycha w użytkowaniu. Najlepiej leży w zasadzie zaraz po praniu, później nieestetycznie wisi mi w okolicach ud i bioder dodając mi optycznie zbędnych centymetrów.
  2. Materiał – zbita i ciężka (a co za tym idzie – bardzo lejąca) dzianina zamszowa prezentuje się w tym modelu świetnie. Grafitowy jersey, który przeznaczyłam na tę wersję już niekoniecznie – nie ma dodatku elastanu, zamiast ładnie się rozciągać i sprężynować wracając do pierwotngo kształtu, wypycha się w okolicach kolan, gniecie przy każdym ruchu… Na co dzień do zaakceptowania. Niemniej jednak widziałabym w tym modelu (przy skrojeniu mniejszego rozmiaru) lekką dzianinę wiskozową. Całość prezentowałaby się moim zdaniem znacznie lepiej.
  3. Dekolt na plecach – nie od dziś wiadomo, że zdecydowanie bardziej lubię pogłębione dekolty na plecach aniżeli te „biustowe” (taki też zastosowałam m.in. w szarym t-shircie w potworki czy graficznej sukience z kontrafałdami). Co jednak podkusiło mnie do aż takiego zmasakrowania tyłu tego kombinezonu? Nie wiem. Ok – ubiera się go bezproblemowo, ale tak jak łatwo „wchodzi”, tak też szybko i niekontrolowanie zsuwa się z ramion podczas pochylania. Zastanawiałam się nawet nad dorobieniem wiązania z tyłu, ale postanowiłam zrezygnować z tego pomysłu – jersey, którego użyłam jest na tyle lekki, że wiązania mogłyby go nieładnie obciążyć, a tył dodatkowo zacząłby odstawać na środku pleców. Poza tym potraktowałam mojego „kanapowca” bardziej eksperymentalnie – nauczyłam się na nim kolejnych rzeczy niewielkim nakładem finansowym. Nie będzie mi żal pozbyć się go wraz z końcem wakacji – swoje do tego czasu wysłuży. Ja w tym czasie z kolei  – zamiast poprawiać skazane raczej na zapomnienie projekty – mam zamiar eksperymentować przy maszynie dalej. 🙂

I tyle. 🙂 Kombinezon uszyłam w ramach letniego wyzwania slow sewing Joulenki, którego podsumowanie zamieściłam >>> TUTAJ <<<. Gdyby nie to, że kilka osób dopytywało, kiedy ów twór pojawi się na blogu pewnie nie pojawiłby się nigdy. Nie jest to zdecydowanie sukces krawiecki, ale tych (mimo, że mogłoby wyglądać zgoła inaczej) jest zdecydowanie mniej niż porażek. Mam nadzieję, że nauczycie się w takim razie czegoś na moich błędach. 🙂

Dajcie znać jak Wam się podoba mój kombi kanapowiec i co myślicie w ogóle o takim fasonie ubrania. Fajne/ niekoniecznie? Porozmawiajmy! 🙂

Do następnego!

Dominika

Ps. Jeżeli ten wpis Ci się spodobał, możesz pokazać swoją aprobatę dla mojej pracy udostępniając go lub „lajkując” za pomocą poniższych przycisków. Dzięki temu więcej osób jest w stanie go zobaczyć. 🙂 Dziękuję! 🙂

Może zainteresuje Cię jeszcze...

19 komentarzy

  1. ThimbleLady

    Kolor rewelacja. Kombinezon wygląda na niezwykle wygodny i wcale nie tak dresowy jak możnaby się spodziewać po jersey’u. Z dekoltem na plecech rzeczywiście troszkę przesadziłaś 😉 , ale i to jest do przejścia. Bardzo mi się podoba.

    1. Taka wyrywna ta moja ręka z nożyczkami 🙂 Dziękuję 😉

  2. Jestem na TAK! Super kolor,świetny fason,rewelacyjna prezencja.A że ciut za luźny…następny będzie idealny.Gdyby nie ten,nie wiedziałabyś co poprawić następnym razem 🙂

  3. Pięknie się w nim prezentujesz, no bo kto nam zabroni świetnie się ubierać po domu? 😉 Jego wad aż tak nie widać, ale wiem, jak bardzo mogą uprzykrzać noszenie takich ubrań. Fason jest świetny, taki dość elegancki pomimo dresowatości – coś w sam raz dla mnie 🙂

    1. Fason też mi odpowiada – tylko jeszcze dobry rozmiar, lepszy materiał i bardziej powściągliwe przy krojeniu ręce i byłby ideał 🙂

  4. Kombinezon wygląda trochę jak za duży ale można to przecież przekształcić w urok i nazwać oversize 😛 Co do spadającego dekoltu z tyłu polecałabym pomyśleć nad jednym lub wieloma sznureczkami. Pozwijanymi i utkanymi w pajęczą sieć. Dodałoby to więcej uroku i przy okazji kombinezon stałby się bardziej praktyczny 🙂

    1. Genialny pomysł! 🙂 Z tym modelem nie chce mi się już kombinować, bo – tak jak pisałam – nie jest to warte czasu, jaki na to poświęcę, ale zapamiętam na przyszłość 🙂

  5. Fakt, może i wygląda na lekko na duży, ale oversize w modzie 😀 Podoba mi się materiał, bo jednak taki look jest o wiele lepszy niż szare dresy :)) Ja chętnie taki sobie uszyję bo brakuje w mojej szafie lekkich ciuszków po domu 🙂

    1. No tak – szarość dresu może być już przytłaczająca, bo jest wszędzie. Ja jednak mimo wszystko dalej lubię wszelkie jej odcienie 🙂 ps. Odpisuję na ten komentarz siedząc na kanapie w szarym dresie 😛

  6. Moje nożyczki

    Powiem Ci, że jak zobaczyłam przód to piałam z zachwytu, jednak z tyłem przesadziłaś 😉 Ale kombinezon wygląda idealnie na Tobie nawet mimo tej wady. Człowiek się uczy na błędach 🙂 Głowa do góry !

    1. Ależ ja wcale nie zwiesiłam głowy! Wręcz przeciwnie – nabrałam już do szycia i moich potyczek w tej kwestii trochę luzu i potrafię cieszyć się nawet z tego, że nauczyłam się czegoś na własnych błędach. 🙂 A z tyłem nie wiem jakie licho mnie podkusiło 😛

  7. Taką wersję domowego stroju to ja rozumiem! Kanapowiec, mimo wad, wygląda super i ja widzę w nim potencjał na przyszłość :).

    1. Forma jest potencjałem, ale ten konkretny ciuszek niekoniecznie. Jest z kolei świetną nauką na przyszłość 🙂

  8. Ewa Szyińska

    Ale czy każdy czas przy maszynie musi się kończyć „sukcesem”? Dla mnie nawet możliwość spędzenia godziny na szyciu to sukces, więc każdy mierzy swoją miarą 😀 Niezmiennie jednak zachwycasz Nas, proste rzemieślniczki 😉 🙂 😉

    1. Nie czuję się bynajmniej kimś więcej niż amatorem w kwestii szycia, ale dziękuję za miłe słowa 🙂 W sumie masz rację – sukcesem jest samo szycie i powinnam o tym pamiętać 🙂

  9. Dla mnie to absolutny sukces krawiecki. Twój kombinezon prezentuje się wspaniale, a ja biję pokłony przed Tobą, że tak łatwo potrafisz żonglować wykrojami, że potrafisz modyfikować, zmieniać, dostosować do własnych potrzeb. Pięknie 🙂

    1. Dziękuję – chociaż, szczerze mówiąc, niewiele musiałam akurat w tym wypadku modyfikować 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *