Koszykarskie 'alter ego’, czyli… moje pierwsze szorty :)

Udało się! 🙂 Pierwsze podejście do szortów za mną. W zasadzie jest to mój pierwszy raz z czymkolwiek, co posiada nogawki. A to nie byle co! Tak mi się przynajmniej wydaje. 🙂 Przy okazji nabywania nowych umiejętności krawieckich poszerzyłam także swoją świadomość kolorystyczną. Ale o tym wszystkim poniżej – zapraszam do lektury. 🙂

Pamiętacie post z początku czerwca, w którym opisywałam moje >>szyciowe plany wakacyjne<<? Na owej liście umieściłam między innymi właśnie szorty. Z dumą stwierdzam więc, że zrealizowałam już 1/8 moich założeń! 🙂 Mało, biorąc pod uwagę, że typowe wakacje są już w zasadzie na półmetku, ale znowu nie tak tragicznie, kiedy już wiem, jak wygląda dzień z kilkutygodniowym maluszkiem. Bardzo kochanym, ale też baaaardzo wymagającym maluszkiem. 🙂 No, ale – przechodzimy do rzeczy. 🙂
W związku z tym, że są to pierwsze „nogawkowe” podrygi w mojej karierze szyciowej, postawiłam na prosty fason. Miało być bez zbędnych udziwnień, nalepiej bez zamków, guzików, itp… No i luźno. 🙂 Wybór padł na model „Naomi” ze „Szkoły szycia” 1/2015 – krótkie spodenki na gumce. 

„Burda” przedstawia je tak:

Opis z ilustracjami nie przerażał, chociaż nie wszystko było dla mnie od początku jasne. Tak naprawdę rozjaśniło się już, kiedy spodenki zostały ukończone. 🙂 No nic – wiedza zostaje na przyszłość (a niewykluczone, że jeszcze z tego modelu skorzystam).

Zabierając się za szycie nie miałam w głowie gotowego pomysłu na tkaninę, z której skorzystam. „Burda” rekomenduje len, ale takowego w swoich zapasach nie miałam. Postanowiłam wykorzystać więc jakieś resztki materiałów lub stare ubrania przeznaczone do przeróbek. Wybór padł na spódnicę maxi, którą zamówiłam sobie u krawcowej na dyplom w liceum. Szeroką, granatową, z kontrafałdą z tyłu (taką, która umożliwia siedzenie w niej z gitarą w pozycji klasycznej). Materiału było sporo, ponadto spódnica od około ośmiu lat leżała w szafie niewykorzystana (a wydaje mi się cały czas, że liceum kończyłam nie tak dawno :)), więc nie było mi jej aż tak żal. 

Proces szycia tym razem nie został udokumentowany przeze mnie na zdjęciach, ponieważ tworzyłam nocą – a w zasadzie nocami. 🙂 Przebiegał jednak standardowo – po wyborze modelu, odrysowałam wykrój z pomocą kredy krawieckiej, wycięłam i – po odrysowaniu go na tkaninie – skroiłam kolejno wszystkie części. „Po drodze” okazało się, że sama spódnica jednak nie wystarczy do wykrojenia wszystkich części – kieszenie i pasek postanowiłam więc zrobić z resztek limonkowego poliestru, z którego szyłam >>ciążową sukienkę na wesele<<. 

Granat i limonka – pomyślałam, że połączenie jak najbardziej udane. I tak jest- szczególnie w ubraniach sportowych. 🙂 I tak oto z moich spodenek casualowych (z zapędami nawet na eleganckie, biorąc pod uwagę materiał i zakładki z przodu) powstały szorty, na których widok mój Mąż podśpiewuje coś tam związanego z NBA. 🙂 

Jak zazwyczaj – nie trzymałam się rygorystycznie burdowych założeń. Oprócz wykorzystania innego rodzaju materiału (tu mój błąd – powinna być to bardziej mięsista tkanina) zmieniłam nieco pasek. Według wykroju powinien on zostać przestębnowany w taki sposób, żeby wewnątrz biegły równolegle trzy gumki – ja wykorzystałam jedną, szeroką na 3 centymetry, którą miałam akurat w domu. Nie wpłynęło to jednak bardzo na fason spodenek.

Wewnętrzne zapasy szwów wykończyłam przy wykorzystaniu stopki owerlokowej:

Dokładny opis tego typu wykończenia wraz z instrukcją zawarłam w >>TYM POŚCIE<<. 

Spodenki posiadają po dwie zakładki na każdej z nogawek oraz wpuszczane kieszenie (bardzo przyzwoitej wielkości – nie za duże, nie za małe):

Dół nogawek zakończony jest mankietem:

Tu widać, że nogawka nieco odstaje – tak kończy się samowolka w doborze materiałów.
Tym razem zdecydowanie nie trafiłam… 🙂

No dobrze – czas pokazać efekt końcowy. Oto one – moje pierwsze szorty! 🙂

Tu widać, że spodenki nie układają się idealnie. Myślę, że to znowu wina nieodpowiednio dobranego materiału,
ale także tego, że są chyba jednak o jeden rozmiar za duże – nie chciałam uszyć takich, w które nie wejdę – i proszę 🙂

 

Wiem – daleko im do ideału. No, ale są! 🙂 Nic mi chyba nie popsuje tej radości, że mogłam nareszcie coś sobie uszyć – wyszarpując czasem po kilkadziesiąt minut z i tak przerywanych przez głodnego szkraba nocy. 🙂 I będę je nosić. Jak widać – nie tylko na koszykarskie boisko (swoją drogą – ja nawet chyba nie wiem, jak się gra w kosza ;)).

To już wszystko na dziś. Już nie mogę doczekać się kolejnego postu, który dla Was przygotuję – mam nadzieję, że jak najszybciej. A teraz… lecę! 🙂

Do następnego!:)
Dominika

Może zainteresuje Cię jeszcze...

5 komentarzy

  1. […] darowałam sobie poszukiwania wykroju. Formę zdjęłam z bluzki, którą miałam na sobie w >>TYM POŚCIE<< . Nie posiada ona zaszewek ani żadnych karkołomnych cięć czy szwów – ot, po prostu […]

  2. Wyglądasz w nich bardzo ładnie 🙂
    No i będę do Ciebie wracać, bo sama chciałabym zacząć szyć.

    1. Dziękuję 🙂 I zapraszam w przyszłości 🙂

  3. Idealne spodenki według mnie 🙂 Dobrze dobrane kolory-uwielbiam kontrasty. Ja również nie dawno szyłam spodenki – jednak wybrałam prostszy model, a nad tymi też się zastanawiałam.

    1. To są jakieś prostsze modele? No nic, na szczęście jakoś sobie dałam radę z tymi 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *