’Nie mam co na siebie włożyć!’- czyli o odwiecznym kobiecym dylemacie w wersji ciążowej… :)

Która z nas nigdy nie powiedziała w przypływie prawdziwej rozpaczy „nie mam się w co ubrać” mimo pękającej w szwach szafy? Szczerze, proszę… 🙂 Przypuszczam, że szukanie takiej przedstawicielki płci żeńskiej to jak przysłowiowe szukanie igły w stogu siana. Może i gdzieś rzeczywiście takie „egzemplarze” istnieją, ale chyba nie było dane mi ich nigdy poznać…:) Przyznaję się bez bicia i tortur, że ja bardzo często miewam takie „problemy”. Tym razem jednak sprawa przybrała formę zupełnie realną, bo ku mojemu przerażeniu oprócz sukienek, w które jako tako się mieszczę (99% to te samodzielnie uszyte na różnych etapach ciąży) nie mam w szafie prawie nic, co mogłabym założyć w bardziej swobodnych stylizacjach, tj. do jeansów. Co prawda sweterki i narzutki (np. coś typu ostatnio opisywanej marynarki) nadal pasują, ale pod nie trzeba jeszcze coś na siebie włożyć. Decyzja zapadła – czas na bluzkę! 🙂 


Pełna zapału zabrałam się więc za poszukiwanie wykroju. Z góry wiedziałam, że typowo ciążowej  wersji nie znajdę w moich zbiorach, więc skupiłam się na prostych fasonach, które postanowiłam lekko zmodyfikować. Zastanawiałam się nad jedną bluzką zaprezentowaną w kwietniowej „Burdzie” lub nad letnią bluzeczką z „Burdy” majowej. Padło na tę drugą.

 

 

 

Wybrany przeze mnie model to 102 A. W wersji oryginalnej bluzka posiada ozdobne wolanty zamiast rękawków i na modelce prezentuje się następująco:

 

Podoba mi się oczywiście w takiej postaci, ponieważ przy użyciu lekkiego materiału, który do jej uszycia jest zalecany, wolanty prezentują się na pewno świetnie. Postanowiłam jednak z nich zrezygnować ze względu na konieczność poszerzenia wykroju w talii, a co za dużo to niezdrowo. I niekoniecznie gustownie. 🙂

W majowej „Burdzie” pojawiły się dwie realizacje tej bluzeczki. Zdecydowałam się akurat na tę, ponieważ opis jej uszycia został przedstawiony tak, jak w „Szyciu krok po kroku”. Jest tam zamieszczona cała instrukcja razem z ilustracjami pokazującymi co trzeba po kolei zrobić:

 

Czy było to konieczne? W związku z tym, że odpuściłam sobie wolanty chyba dałabym sobie radę ze standardowym opisem. A może po prostu zaczynam lepiej rozumieć, o co w tym szyciu chodzi? Pewnie w obu stwierdzeniach kryje się trochę prawdy… 🙂

Pracę nad bluzką zaczęłam oczywiście od dokładnego odrysowania wykroju z wkładki zamieszczonej wewnątrz gazety:

 

 

 

Nauczona skromnym doświadczeniem bardzo skrupulatnie naniosłam też na pergaminową formę wszystkie oznaczenia pomocne przy szyciu  – w zasadzie należałoby stwierdzić, że niezbędne, bo gdyby nie te niepozorne kreseczki i cyferki ciężko byłoby później połączyć kolejne części stroju. 🙂

 

Po upewnieniu się, że przerysowałam absolutnie wszystko, wykrój dokładnie wycięłam i odłożyłam do kolejnego dnia, kiedy to miałam trochę więcej czasu na krojenie i szycie. Wycięte części wykroju prezentują się następująco:

 

Przechodząc do kolejnego etapu pracy nad bluzką najpierw rozprasowałam materiał (wybrałam tkaninę poliestrową w odcieniu pudrowego różu), po czym złożyłam go na pół, prawą stroną do środka i przypięłam do niego przygotowany poprzedniego dnia wykrój:

 

Na powyższym zdjęciu widać, że część wykroju nr 1, która powinna przylegać to linii złożenia tkaniny, przesunęłam równolegle do brzegu o określoną odległość. Zrobiłam tak dlatego, że postanowiłam zwiększyć objętość bluzki na brzuchu za pomocą kontrafałdy. Od złożonej krawędzi odmierzyłam więc 17 cm i powstałą linię potraktowałam jak linię złożenia.

 

Skąd akurat 17 cm? Zmierzyłam się dokładnie i wyszło mi, że w porównaniu do podanego wymiaru talii dla rozmiaru, do którego aktualnie „pasuję” (pozwólcie, że daruję sobie informację, jaki jest to rozmiar według burdowej tabeli :)), mój obwód jest większy o 33-34 cm. Podzieliłam więc tę wartość na pół (bo materiał, na którym odrysowywałam wykrój był złożony) i tak oto uzyskałam magiczne 17cm, które pozwala mi się w bluzkę zmieścić. 🙂

Na materiał, podobnie jak na wykrój w formie papierowej, również naniosłam wszelkie pomoce typu kreski i cyferki. Dodałam też na wszystkich krawędziach zapas na szwy ok. 1,5 cm. Na dole dodatkowo zostawiłam zapas ok. 3 cm na podłożenie.

 

 

Po wykrojeniu elementów bluzki według odrysowanych szablonów zabrałam się za to, co lubię najbardziej. Szycie… 🙂

Zaczęłam od zszycia fragmentu zapasu materiału na kontrafałdę do wysokości ok. 25 cm od góry (czyli do miejsca, gdzie kończy się biust, a zaczyna brzuch) i rozprasowania szwu oraz pozostałej, luźnej części tego elementu. Później zszyłam i zaprasowałam zaszewki. Oba elementy prezentują się tak:

 

Później zajęłam się wykańczaniem dekoltu. Po raz pierwszy obszywałam go za pomocą tzw. paska ze skosu. Przygotowane prostokątne kawałki zaprasowałam do wewnątrz (obie dłuższe krawędzie spotkały się na linii środka tasiemki), a następnie przypięłam do linii brzegu dekoltu (prawą stroną do prawej) i przyszyłam.

 

 

Następnie zagięłam pasek do wewnątrz i ponownie przyszyłam trzymając się blisko krawędzi. Takim samym sposobem wykończone zostały pachy. Prezentuje się to następująco:

 

Muszę przyznać, że takie wykończenie bardzo mi się podoba, chociaż do najłatwiejszych niestety nie należy. Nie wyszło mi perfekcyjnie, ale mam nadzieję, że za każdym kolejnym razem będzie tylko lepiej. 🙂

Dół bluzki wykończyłam poprzez  dwukrotne podwinięcie krawędzi do wewnątrz i ostębnowanie jej dwoma równoległymi ściegami prostymi:

 

Jako, że luźno zwisające końce kontrafałdy sprawiały, że bluzka wyglądała „namiotowato”, postanowiłam przyszyć luźne krawędzie do dolnego brzegu ciuszka. Nie zabrało mi to luzu z okolicy brzucha, a sprawiło, że całość prezentuje się duuuużo zgrabniej. 🙂

 

Do uszycia bluzki, oprócz materiału, wykorzystałam:

– nożyczki krawieckie

 

– pergamin (do  odrysowania wykroju)

 

– ołówek oraz pisak samoznikający do tkanin

– stopkę zwykłą oraz do ściegu owerlokowego

 

stopka do ściegu owerlokowego

– przyrząd do prucia

– szpilki

 

– linijkę oraz centymetr krawiecki

Zrezygnowałam z proponowanego zamka w bocznej części bluzki, ponieważ kontrafałda sprawia, że bluzkę da się założyć bez problemu. Nie uwzględniłam więc go w powyższym zestawieniu (mimo, że – podobnie jak flizelina – był przez „Burdę” wymieniony, jako potrzebny).

Swoją „premierę” bluzka miała w dniu wyborów prezydenckich. Wypadła chyba całkiem elegancko. 🙂 A prezentowała się tak:

 

 

 

 

 

A tak wygląda z tyłu (widać tu też bok, który jest dosyć nietypowy, ale prezentuje się bardzo fajnie):

 

 

I to by było na tyle. Jak można było zauważyć na moim facebook’u – nie próżnuję i ochoczo szyję, żeby móc Wam zaprezentować kolejne rzeczy. Następny post o elemencie wyprawki dla naszej Księżniczki… 🙂

Do zobaczenia niebawem!
Dominika

Ps. Nie wiem, czy opisywaną bluzkę uda mi się ponosić jeszcze długo, bo Maleńka rośnie jak na drożdżach – a ja razem z nią. Mam jednak zamiar cieszyć się nią także później, więc  na myśl „nie mam się w co ubrać” będę już miała dla siebie samej odpowiedź – koniec z wymyślaniem!

Taaaa…jasne. 🙂

 

Może zainteresuje Cię jeszcze...

13 komentarzy

  1. […] mogłabym pomyśleć nad przerobieniem innego wykroju tak, jak zrobiłam to chociażby z letnią bluzeczką z majowej „Burdy”, ale skoro miałam możliwość skorzystania z gotowego wykroju bez potrzeby wprowadzania poprawek, […]

  2. Wyszła jak najbardziej elegancko! Jak pomyślę, w czym ja chodziłam w ciąży, to aż wstyd 😉 hehe prawie zero elegancji, za to dużo swobody i wygody ;D Kontrafałda była świetnym pomysłem! Teraz rób taką z dzianiny, to na chwilkę dłużej starczy 😉

    1. Dziękuję 🙂 Chyba już daruję sobie szycie rzeczy pod rozmiar ciążowy, bo jestem na samym finiszu – do terminu zostały 2 tygodnie, a kiedy rozwiązanie wie tylko Malutka 🙂 Będę za to szaleć później, kiedy więcej fasonów będzie na mnie już pasowało 🙂

  3. Cudna bluzka 🙂 Kapitalne posuniecie z uchwyceniem dołu, bluzka nie wyglada olbrzymio ale delikatnie.
    Musze przyznac, że jesteś bardzo elegancka przyszłą mamą

    1. Dziękuję bardzo 🙂 Właśnie chwilę temu myślałam o tym, że wszystkie moje stylizacje ciążowe są takie "dorosłe", przy czym wcześniej (i teraz też w miarę możliwości) 90% garderoby to t-shirty (w które niestety się nie mieszczę :)) i jeansy. Plus trampki lub balerinki do kompletu. Może to macierzyństwo mnie tak "udorośliło"…? 🙂

  4. Świetna bluzka! Bardzo dobre posunięcie ze zwężeniem dołu, pewnie nie jedna przyszła mama skorzysta z Twojego pomysłu 🙂

  5. Świetna bluzka! Pomysł warto zapamiętania 🙂

    1. Dziękuję. 🙂 Kontrafałda prezentuje się też świetnie (o ile nie lepiej) w wersji nie-ciążowej, więc polecam 🙂 Sama z tą bluzką nie mam zamiaru się rozstawać tuż po urodzeniu 🙂

    2. No widzisz, czyli jak nie kiecka "przyszłościowa", to przynajmniej bluzka 🙂 Bardzo sprytnie sobie wymyśliłaś tę kontrafałdę. A kolor taki apetyczny i uroczo letni. Co to za materiał?

    3. Poliester, że tego co pamiętam 🙂

  6. A na drugą turę kolejna nowa bluzka!

    1. Zobaczymy. 🙂 Jeżeli córeczka pozwoli to kto wie…:)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *