Wraz z nieuchronnie nadchodzącym końcem lata naszła mnie nieodparta ochota na pozesonowe (i w sumie także przedsezonowe, jesienne) odświeżenie moich wszystkich par szmacianych butów. W ręce wpadły mi między innymi TE trampki – granatowe, za kostkę, kupione już dobre 2 lata (albo i więcej) temu w jednej z sieciówek. Wzięłam je więc w obroty, wyczyściłam… – i to jak! Tak się do tej czynności przyłożyłam, że z początkowego granatu pozostały tylko wspomnienia… 🙂
TRAMPKI (jak) malowane ;)
