Opowiem Wam dziś historię. Bardzo krótką historię. W sumie nawet dwie. 🙂 Najłatwiej byłoby zacząć ją klasycznym „Dawno, dawno temu był sobie t-shirt…„. Niestety – ani nie było to dawno, ani tym bardziej rzeczony t-shirt nie zniknął z tego świata, więc klasyczne rozpoczęcie nijak pasuje do mojej opowiastki. Pozostaje zatem improwizacja – dzisiejszy motyw przewodni… 🙂
Męski t-shirt – krótka historia nr 1
Pewnego razu – nie tak dawno temu, jak już ustaliliśmy 🙂 – postanowiłam uzupełnić przerzedzoną szafę mojego Męża o fajny, dobry gatunkowo t-shirt. Nachodziłam się po sklepach i w końcu upolowałam idealnie wpisujący się w moje oczekiwania egzemplarz. Biały, nie za cienki, z oryginalną grafiką młodego polskiego artysty – Piotra Jakóba. Bingo! Mój entuzjazm podzielił także obdarowany, który należy raczej do grupy ciężkich do zadowolenia. Ubrał go nawet tego samego dnia do znajomych. I tyle się nim nacieszył… Dlaczego? Otóż nadgorliwa żona tuż po pierwszym ubraniu postanowiła wyprać nowy nabytek Męża. Jako, że dzianina była biała, a t-shirt przeżył bliskie spotkanie z moim podkładem podczas przytulenia, ustawiłam ochoczo pralkę na 60 stopni i voilá – magicznym sposobem ten zmienił swój rozmiar o conajmniej 3 w dół. Cóż…
Męski t-shirt – krótka historia nr 2
Jak tylko wyciągnęłam uprany t-shirt z pralki, a później z suszarki (która pewnie jeszcze w tym obkurczeniu pomogła), załamałam się totalnie. Tak mi się podobał, a tu taki pech (czy zwyczajnie moja głupota – oceńcie sami 😉 ). Mąż poradził z tym sobie lepiej – od razu uznał, że koszulka trafi po prostu do mojej szafy i chociaż nie planowałam jej przygarnięcia w momencie zakupu, jej przyszłość rzeczywiście jawiła się nam tylko w ten sposób.
T-shirt swoje przeleżał w szafie z materiałami, czekając na drobne przeróbki, nadające mu nieco damskiego charakteru. Doczekał się wczoraj. W niecałą godzinę (łącznie z przymiarkami) zmieniłam nieco jego kształt – użyłam do tego w zasadzie tylko nożyczek i maszyny do szycia z odpowiednim kolorem nici (szyłam akurat na owerloku, ale maszyna wielofunkcyjna też dałaby radę). Modyfikacje wyglądały tak:
PRZED i PO:
Jak na prezentację przeróbki przystało – oto drobna zmiana, jakiej doświadczył (chwilowy) t-shirt mojego Męża, stając się moim 🙂
Zmiana nie jest powalająca – nie taki zresztą był plan. Chciałam po prostu nadać koszulce bardziej damski kształt – pogłębić dekolt, skrócić rękaw, wymodelować dół… Na powyższych zdjęciach jedyne szwy, które zrobiłam to te boczne – wszystkie krawędzie pozostawiłam surowe. Po namyśle postanowiłam wykończyć jednak dół (poprzez podwinięcie), rękaw wywinąć (tak, jak na zdjęciu) lewą stroną na wierzch i podszyć ręcznie oraz zabezpieczyć dekolt lamówką (od wewnątrz). Obawiam się po prostu, że ładna na początku forma zniekształci się przy noszeniu i w praniu.
Jestem ciekawa, czy macie na koncie tego typu przeróbki? To zawsze fajna opcja na szybkie zyskanie nowego elementu garderoby (lub odratowanie w zasadzie nowego ubrania 😉 ). Pokażcie mi w komentarzach, jakie cuda wymodziłyście z ubrań Waszych Panów! 🙂
Widzimy się niedługo!
Dominika
Ps. Nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło – po tym, jak nieumiejętnym praniem pozbawiłam mojego Męża nowego t-shirta natychmiast uszyłam mu nowy. Pierwszy i jedyny, jaki do tej pory ode mnie (tzn. uszyty przeze mnie) dostał. Stał się swoją drogą jednym z jego ulubionych, więc czuję się odkupiona. 🙂
Jeżeli chcecie pozostać ze mną w kontakcie i nie przegapić kolejnych postów (oraz moich szyciowych poczynań) obserwujcie mnie na Facebooku i Instagramie. Zachęcam też do kontaktu bezpośredniego – czy to za pomocą maila, czy fb – zawsze chętnie porozmawiam 🙂
Wygląda super!
Dzięki 😊
Zacnie wyszło 🙂 Niby delikatna zmiana, a T-shirt przestał wyglądać na Tobie jak piżama 🙂
Też tak uważam 🙂
Jaaaasne, nie zrobiłaś tego z premedytacją 😉
A wiesz, że nie? Albo podświadomie 🙂
Grafika jest fantastyczna. Tshirt też niczego sobie😉 ja ze starych jeansów zrobiłam krótkie spodenki,a z nogawek jegginsy przedszkolne dla syna 😁
Oooo… Nogawki dla Hani pewnie też by wystarczyły – dzięki za cynk! 🙂